Kolędowanie w Ozorkowie

Joanna Skowrońska

Łapiemy jakieś resztki tego odchodzącego świata. Myślę, że pieśni, obrzędy były najpiękniejsze wtedy, kiedy były naturalną częścią życia, kiedy po prostu były z ludźmi, w ludziach. Nikt się tym jakoś nie ekscytował podejrzewam, po prostu to wszystko było w ludzkich sercach.

Marta Kunikowska – Mikulska

Grupa kolędników na moście nad Bzurą, nieopodal targowiska w Ozorkowie. W środku postać turonia. Fot. Zofia Analog
Grupa kolędników na moście nad Bzurą, nieopodal targowiska w Ozorkowie. W środku postać turonia. Fot. Zofia Analog

Jak sprawić, by obrzędy nadal były częścią życia? Czy animować, reanimować? Niektóre z nich trwają jeszcze w pamięci starszych osób i łatwiej po nie sięgnąć – na przykład po pieśni. W latach 60. pamiętano jeszcze kolędy i teksty przedstawień, jednak obchodzono czynnie jedynie ostatki. Obecnie o repertuar kolędniczy niełatwo – prócz popularnych kolęd nie pamięta się już żadnej innej.

Kolędowanie w Łęczyckiem, podobnie jak w innych regionach, miało niegdyś wiele odsłon: od Wigilii Bożego Narodzenia aż do Trzech Króli, a czasem nawet dłużej. Dla każdego była przestrzeń do wyrażenia się: dzieci kolędowały z gwiazdą lub szopką, młodzi chłopcy w swojej grupie, dorośli często chodzili na zapusty. W ludowej wizji rzeczywistości Gody, pojmowane jako przełom starego i nowego czasu, wywoływały potrzebę zapewnienia sobie pomyślności w nowym roku. Praktykowano zabiegi ochronne i wróżby. Ukazują one ścisły związek człowieka z ziemią i cyklem wegetacyjnym przyrody, od którego uzależniony był na wsi ludzki byt. Wróżby, prognozy, zakazy i nakazy czasu przełomu wyrażają także wiarę we wzajemne oddziaływanie na siebie tych dwóch światów. Wierzono, że dusze przodków przebywają w domach od początku adwentu do końca Godów. Ostrożnie podchodzono wówczas do prac domowych, by ich nie urazić i nie zranić. Wierzono, że w tym okresie wzrasta aktywność demonicznych sił, unikano więc rozstajów dróg i granic wsi. Czy współcześnie, nie mając już tej łączności, nie reprezentując tego światopoglądu, możemy nadal praktykować obrzędy? Jaki przyświeca nam cel?

Orszak kolędników idzie przez miasto. Na czele król – Joanna Gancarczyk. Fot. Zofia Analog
Orszak kolędników idzie przez miasto. Na czele król – Joanna Gancarczyk. Fot. Zofia Analog

Jest we mnie wielka potrzeba, by te tradycje przywracać do życia i podtrzymywać. Sama wywodzę się z rodziny muzykującej tradycyjnie: ojciec, jego brat, siostra i kuzyni grali i grają do dziś w kapelach ludowych, więc ten gen ludowszczyzny we mnie jest. A możliwość wskrzeszenia tradycji kolędowania była pretekstem do twórczych działań teatralnych, gdzie dużo opiera się na improwizacji, na wspólnym byciu. Ważne jest, że w tym przypadku dzieci miały wsparcie nas dorosłych, że widziały i poczuły radość w nas, i śmielej, i odważniej weszły w działania teatralne. Ta sytuacja obudziła we mnie dziecko. Emocje tak bardzo jeszcze we mnie tkwiące. W tym połączeniu pokoleń zadziała się jedność, wspólne działanie i cel. Ruszyć do ludzi z dobrym słowem, życzeniami, radością i piosenką. Ważnym elementem jest obecność żywej muzyki, to bardzo pomaga, dodaje energii.

Mariola Skowrońska-Tylke

Kolędnicy na targu w Ozorkowie. Centralna postać – Baba, prowadząca orszak i obrzęd – Mariola Skowrońska-Tylke. Fot. Zofia Analog
Kolędnicy na targu w Ozorkowie. Centralna postać – Baba, prowadząca orszak i obrzęd – Mariola Skowrońska-Tylke. Fot. Zofia Analog

W Wigilię 24 grudnia chodzili Wiliorze – oni też rozpoczynali cykl kolędniczy. Przez cały ten okres można było spotkać chłopców chodzących z Gwiazdą. Wśród kolędników chodziły niegdyś następujące postacie: marszałek, anioł, diabeł, Żyd, baba i ułani. Zazwyczaj po zaproszeniu do chaty śpiewali „Dzisiaj w Betlejem”, po czym prezentowali krótkie przedstawienie. W wywiadach terenowych opowiadano także o postaci turonia. W 2019 roku Łęczycka Szkoła Tradycji działająca w ramach Akademii Kolberga wraz z lokalnymi działaczami i edukatorami oraz Młodzieżowym Domem Kultury w Ozorkowie zorganizowała kolędowanie na wzór niegdysiejszych tradycji.

Przygotowanie do wyjścia. Ostatnie poprawki techniczne. Fot. Zofia Analog
Przygotowanie do wyjścia. Ostatnie poprawki techniczne. Fot. Zofia Analog

Kluczem jest przygotowanie do kolędowania. Zależało nam na zachowaniu tradycji, jednocześnie odnosząc się do współczesnych tematów i zależności społecznych. Trzeba było zacząć od nowa. Wyjaśnić, że kolędnik to osoba specjalna, na którym leży ogromna odpowiedzialność metafizyczna. Że to nie tylko wygłupy, ale też ważne funkcje mediacji z zaświatami. Ugoszczenie kolędników miało zapewnić gospodarzom pomyślność, urodzaj, szczęście. Niegdyś nasi przodkowie obchodzili święto zwycięstwa słońca nad ciemnością – chodzili z gwiazdą, zwaną jeszcze później betlejemską. Pokazywałyśmy filmy i zdjęcia, postacie: koza, turoń, niedźwiedź, bocian, królowie, ułani, Żyd, Cygan, baba, anioły, diabły. Miały znaczenie magiczne, ale też społeczne. Przedstawienie musiało być zrozumiałe, dlatego z biegiem lat jedne role znikały, inne pojawiały się. Tak było i w tym przypadku. Zniknęła postać Żyda i marszałka – figury te nie były oczywiste dla dzieci. W Łęczyckiem mieszkali przed wojną wspólnie Żydzi, Niemcy, Polacy (w tym katolicy, protestanci, mariawici). Różnorodność kulturowa po wojnie zanikła, a humor związany z poszczególnymi scenkami kolędniczymi przestał być aktualny i zrozumiały. W związku z tym wspólnie ustalono nowy scenariusz, w dużej mierze oparty na tradycyjnym. Kolędowanie odbyło się w Ozorkowie na początku stycznia. Kolędnicy odwiedzali domy prywatne, sklepy i targ, tzw. „rynek”, orszak wędrował po ulicach miasta z gwiazdą, przygotowaną wcześniej przez kolędników własnoręcznie.

Odwiedziny w piekarni Piotruś w Ozorkowie. Fot. Zofia Analog
Odwiedziny w piekarni Piotruś w Ozorkowie. Fot. Zofia Analog
Kolędnicy stoją przed drzwiami do mieszkania. Fot. Zofia Analog
Kolędnicy stoją przed drzwiami do mieszkania. Fot. Zofia Analog

Przewodniczką została Baba, która zaczynała scenki i prowadziła orszak. W podaniach z Łęczyckiego znajdowała się także scena sporu anioła z diabłem o duszę – dzieci chętnie ją zostawiły. Byli Cyganie, Królowie, niedźwiadek, superbohaterowie, czarownica, a nawet jednorożec. Wprowadzono postać turonia. Jego nazwa jest nieprzypadkowa i wywodzi się od tura. Według podań grupa kolędników chodziła niegdyś z żywymi zwierzętami i być może jest to pokłosie tamtych zwyczajów. Na strój turonia składały się przeważnie dwa istotne elementy – wykonana z drewna maska oraz długa szara płachta (często nazywana derką), pod którą skrywała się osoba trzymająca maskę. Maska powinna być zrobiona z dwóch części, tak, by turoń mógł kłapać pyskiem. Często za jednego turonia przebierały się dwie bądź nawet trzy osoby. Turoń pełni funkcję tzw. „maszkary” – straszydła, które poza budzeniem strachu, potrafiło także wywołać śmiech. Gdy kolędnicy śpiewali, turoń harcował i figlował, wywołując w ten sposób śmiech lub strach (zwłaszcza u dzieci). Ważnym elementem było tzw. „cucenie turonia”. Zmęczony harcami turoń padał na ziemię, zaś zadaniem reszty kolędników było ocucenie go poprzez wypowiedzenie stosownych zaklęć, a także poprzez wlanie mu do gardła ozdrowieńczego eliksiru w postaci wódki. W naszym przypadku były to zwykle cukierki. Po wykonaniu tych czynności turoń wstawał, po to, by dalej radośnie pląsać. W kontekście teatralnym to doskonała lekcja improwizacji, tego, że dużo zależy od sytuacji, że nie wszystko trzeba umieć na pamięć. Uczymy się reagować na różne sytuacje, które mogą się wydarzyć i to jest świetny rodzaj zabawy teatralnej (Mariola Skowrońska-Tylke). Oprócz kolęd popularnych, grupa śpiewała także pastorałki pochodzące z badań terenowych lub opracowań z Łęczyckiego (DWOK t. 22, Dekowski). „Z tamtej strony sioła zielenią się zioła”, „Zagrzmiała runęła w Betlejem Ziemia”. Każdy kolędnik wie, że wystarczy odwiedzić kilka domów, by sprawnie śpiewać wraz z innymi.

Odwiedziny w piekarni Piotruś w Ozorkowie. Fot. Zofia Analog
Postać Turonia – maska z kłapiącym pyskiem. Fot. Joanna Skowrońska

BABA
Witam was tu zgromadzeni,
dobrej wieści upragnieni.
Radość, radość niebywała
nowa światłość nam nastała!

ANIOŁ
Gloria, gloria in excelsis Deo!
A oto ja, anioł boży, niechaj się nikt nie trwoży,
bo dziś w miasteczku Betlejem
wesoła nowina,
bo Panna czysta porodziła Syna.

DIABEŁ
Ja wysłannik Belzebuba, będę kusił ród Jakuba
Już pół świata obleciałem, dziwne cuda tam widziałem,
rzeki płoną, mówią woły, tam gdzie miasto – dziś som doły,
ognim zieją stare góry, nad Betlejem czarne chmury.

WSZYSCY – śpiew
Kłap turoniu do chaty, do chaty bo gospodarz bogaty
Kłap turoniu za piecyk, za piecyk czy tam nie ma dzieweczek
Kłap turoniu do portfela, do portfela zrobisz ze mnie milionera
Kłap turoniu do garnka, do garnka bo tam będzie niespodzianka

Tańcował turoń między diabłami, aż się przewrócił do góry nogami.

SCENKA cucenia turonia była zazwyczaj improwizowana. Podsuwano mu ciastka, cukierki, zwykle za trzecim razem wstawał.

WSZYSCY – śpiew
Idź turoniu do domu, do domu nie zawadzaj nikomu,
bo ci babka wypiła kwas, wypiła kwas, idź turoniu, bo już czas.

BABA
Zacny gospodarzu,
domowy szafarzu
Mówią żeś bogaty,
dej nam dwa dukaty,
abo kiełbasy dwą pęta
bo już idą święta.

WSZYSCY – śpiew, skandowanie
Za kolędę dziękujemy,
zdrowia szczęścia winszujemy
i będziemy rozgłaszali dobrzy ludzie dużo dali!

Orszak kolędników na targu. Muzykanci na przedzie. Fot. Zofia Analog
Orszak kolędników na targu. Muzykanci na przedzie. Fot. Zofia Analog
Kolędnicy przed domem.  Fot. Zofia Analog
Kolędnicy przed domem. Fot. Zofia Analog

Kolędowanie to nie tylko przebieranie, śpiew, przygotowanie; to przede wszystkim ogromne emocje, towarzyszące nie tylko najmłodszym. Najwspanialszym zadaniem jest wspólne bycie w muzyce, obrzędzie oraz przekaz na wielu poziomach. Przedstawienie jest zrozumiałe dla każdego, budzi strach i śmiech, zadumę. Jest to zdecydowanie przekaz międzypokoleniowy. Żeby wejść w żywe, w ludzi, w miasto, konieczne jest wsparcie osób dorosłych. To element niezbędny, tak jak muzyka na żywo, chociaż skrzypce, bębenki, przeszkadzajki. Ważne jest dla mnie to współdziałanie, połączenie pokoleń i żywa muzyka. Wsparcie dzieci i pokazanie im, że można, bo one tego nie znają zupełnie. Naszym zadaniem jest przetarcie szlaków w społeczeństwie dla tych działań, żeby to się osadziło, było dobrze przyjmowane

Mariola Skowrońska-Tylke

Diabeł trzyma gwiazdę. Turoń w tle.  Fot. Zofia Analog
Diabeł trzyma gwiazdę. Turoń w tle. Fot. Zofia Analog

Joanna Skowrońska – etnolożka, śpiewaczka. Od wielu lat prowadzi badania terenowe w Polsce, głównie w Łęczyckim, na Dolnym Śląsku, a także na Polesiu Ukraińskim. Badania nad pieśniami obejmują zarówno nagrania terenowe, kwerendy archiwalne i źródłowe, rejestrację, a także działalność wydawniczą, warsztatową i koncertową. Zajmuje się zróżnicowaniem emisji głosu w śpiewie tradycyjnym, a także przemianami obrzędów ludowych. Współpracuje z Fundacją Ważka. Stypendystka Ministra Kultury 2018. Współtworzy zespoły: Kust, Pieśni Piękne, Znajome Królika, Pieśni Odzyskane, zespół Z Lasu.

Mariola Skowrońska-Tylke – instruktorka fitness & nordic walking; szczęśliwa mama i nauczycielka; wieloletnia pracowniczka Monaru i NieNudy; animatorka; prowadzi zajęcia teatralne w Miejskim Domu Kultury w Ozorkowie. Uwrażliwia dzieci i młodzież. Pasjonatka przyrody i przygody.

Pin It on Pinterest

Share This